z którego łódka odpłynęła, tak, iż stos był we środku. Wtenczas usłyszano wołającego Beniamina:
— Prosto na pana Jonesa! Silnie robić wiosłami, a wnet obaczymy jakie się kiełby w tym stawie znajdują. Usłyszano wtenczas łoskot wioseł i spadającej drugiej liny, którą zrzucano do wody zbliżając się ku brzegowi. Wkrótce łódka w kole się jasnem pokazała, a za chwilę przybiła do brzegu. Mnóstwo rąk pomknęło się do wyciągania liny przywiązanej z tej strony do sieci, inni zaś rybacy ujęli tę, której koniec pozostał na brzegu przy odpłynięciu łodzi, a tak zaczęto ciągnąć z obu stron. Ryszard trzymał się po środku i wydawał rozkazy, na prawo i lewo, stosownie do tego, jak potrzeba rozporządzenia pracą wymagała. Marmaduk ze swojem towarzystwem zajął przy nim stanowisko, tak, iż mógł się bawić przeglądem całości działań, które się zwolna do swojego końca zbliżały.
Tak wyciągając niewód, zaczęto robić domysły względem nastąpić mającego połowu, jedni mówili, że sieć, równie jak piórko była lekka, inni utrzymywali przeciwnie, że była ciężka, gdyby pół tuzina kłód sosnowych razem. Ponieważ liny miały po kilkaset stóp długości, szeryf nie przywiązywał z razu wielkiej wagi do tej różnicy mniemań, ale następnie chcąc o tem sądzić przez siebie samego, chodził nie raz od jednej do drugiej liny i własnemi je ciągnął lękami dla doświadczenia jakiego dozna oporu.
— Cóż to Beniaminie — zawołał, za pierwszem spróbowaniem źleś zarzucił sieci! Mały mój palec wystarcza do pociągnięcia liny.
— Czy panu panie Jonesie zdaje się, że wyciągasz wieloryba? — odpowiedział Beniamin. Ja mu powiadam, że sieć bardzo dobrze była zarzucona, a gdyby się połów miał nie udać, to chyba jezioro dyabłami, zamiast rybami jest napełnione.
Ale Ryszard wkrótce postrzegł się na swojej pomyłce, widząc jak o kilka przed nim kroków, Billy Kirby ciągnął
Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/264
Ta strona została przepisana.