Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/266

Ta strona została przepisana.

Nakoniec, po wielu usiłowaniach, niewód na piasek wyciągnięty został, a liczne ofiary które w sobie zawierał, znalazły się w żywiole mającym wkrótce kres ich życiu położyć.
Każdy był uradowany, Elżbieta i Ludwika nawet roskosznego wzruszenia doświadczyły, widząc dwa tysiące karpi wyciągniętych z głębi jeziora, i tyluż niewolników u stóp ich złożonych. Ale Marmaduk, skoro pierwsze tryumfu wzruszenie przeminęło, podjął okunia dwa blisko funty ważącego, spojrzał na niego przez chwilę z twarzą zastanowionie melancholijne wyrażającą, i wnet go odrzucając obrócił się do swojej córki:
— Jest to marnować sposobem niebacznym dobrodziejstwa opatrzności rzekł. Te ryby Elżusiu, które widzisz nawalone w tak wielkiem mnóstwie, a które jutro będą dane na stół najuboższych mieszkańców Templtonu, byłyby potrawami poszukiwanemi dla królewskich i epikurejskich stołów. Nie masz ryb wyborniejszych na całym świecie nad okunie otsegskie, łączą one w sobie smak serdeli z jędrnością łososia.
— Ale, mój ojcze — odezwała się Elżbieta — czyliż to nie jest wielkie szczęście, jeżeli ubodzy mogą się nasycać dobrodziejstwami opatrzności.
— Ubogi zawsze jest marnotrawny, kiedy do niego obfitość zawita — odpowiedział pan Templ — i rzadko kiedy myśli o jutrze. Ale jeżeli jest stworzenie, któreby się godziło niszczyć w tak wielkiem od razu mnóstwie, to zapewne, jak się na to zgodzić należy, okuń. W zimowym czasie, lód go zasłania od napaści człowieka, albowiem nigdy na wędę się nie bierze, w miesiące zaś, kiedy panują upały, i widzieć ich nie można. Domyślają się, że się w głębokości jeziora kryją, gdzie woda zawsze jest chłodniejsza. Na wiosnę tylko i w jesieni, i to przez dni niewiele, w tych dwóch porach roku, pokazują się w miejscach, gdzie je można łowić niewodem. Ale jak inne skarby przy-