Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/283

Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ V.
O wzgórkach i dolinach dość już będzie prawie,

Miejsca, gdzieś spędził młodość, kogoż zdolne bawić?
Gwarzysz, stary gawędo, dziś wszystko inaczej:

Skróć twe opowiadanie, lub przestańmy raczej.
Duo.

Pan Jones wstał nazajutrz rano wraz ze słońcem, a rozkazawszy osiodłać swojego i Marmadukowego konia, udał się do sędziowskiego apartamentu z miną człowieka mającego ważny interes. Drzwi sędziego nie były zamknięte, Ryszard wszedł z tą swobodą, która stosunki jego przyjacielskie i pokrewne, tudzież zwykły jego postępowania sposób oznaczała.
— Dalej, bracie Marmaduku, na koń i pojedziemy. Opowiem ci teraz po drodze ze szczegółami, to, o czem wczoraj tylko słówko wzmiankowałem. Dawid powiedział... nie, to Salomon, ale mniejsza o to, zawsze to jest w jednej familii. Salomon tedy powiedział, że czas jest na wszystko. Owoż według mojego uniżonego zdania, wyprawa na łowienie ryb, nie jest przyzwoitym czasem do traktowania o ważnych interesach... Ale cóż ci jest bracie Marmaduku? Czy nie jesteś słaby? Pokaż mi puls, wiesz że mój dziad był...
— Na ciele, mam się dobrze, Ryszardzie — rzekł Marmaduk odpychając zlekka szeryfa, który przystępował do