— Czyż widne na mnie jawne tego pokrewieństwa znamiona? — zapytał Edward tonem człowieka, którego jakby coś ubodło. Skóra moja jest ciemna i ogorzała, ale jak mi się zdaje, nie czerwona.
— Proszę mi darować — odpowiedziała Elżbieta jeszcze się uśmiechając.
— Pewna jestem miss Templ, żeś się dobrze nie przypatrzyła panu Edwardowi — odezwała się Ludwika. Oczy jego nie są tak czarne, jak u Mohegana, a nawet jak twoje, chociaż włosy jednostajnego macie koloru.
— A któż to wie — rzekła Elżbieta — może i ja mam do tegoż samego pochodzenia prawo. Byłoby to ulgą dla mnie tak myśleć, albowiem nie zdołam nigdy bez tajemnego smutku widzieć w starym Moheganie, jakby cień chodzący tych, którzy kiedyś byli tu panami; a widok jego zdaje się mię ostrzegać, jak są wątłe prawa mojego ojca do własności tego kantonu.
— Czy szczerze tak myślisz — zawołał Edward z żywością, która obie przyjaciółki drżeniem przeniknęła.
— Bezwątpienia — odpowiedziała Elżbieta po chwili milczenia, które było skutkiem niespodziewanych wzruszeń. Ale cóż ja mogę poradzić? co może poradzić mój ojciec? Gdybyśmy temu starcowi ofiarowali przytułek i pomoc, jego zwyczaje i nałogowy sposób życia skłoniłyby go do, odrzucenia naszej uprzejmości. Ażebyśmy mogli użyźnione przez nas grunta zapuścić na nowo lasami, jakby tego pragnął Natty Bumpo, czy to podobna?
— Prawdę mówisz miss Templ — odpowiedział Edward. — Cóż możesz poradzić? Ale jest jedna rzecz którą wykonać zdołasz, i pewny jestem, że ją wykonasz, zostawszy panią tej pięknej doliny i tych gór okazałych. Użyj swoich dostatków na ulgę nieszczęśliwym, czyń dobrze podobnym sobie ludziom. Prawda, że to jest jedno tylko czego dokazać potrafisz?
— I to się nazywa wiele dokazać — odezwała się z uśmiechem Ludwika. — Ale w tej epoce miss Templ będzie
Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/289
Ta strona została przepisana.