Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/290

Ta strona została przepisana.

miała zapewne władcę, pana, tak swoich dóbr jako i swojej osoby.
— Nie chcę ja naśladować — rzekła Elżbieta — tych młodych panienek, co to mówią zawsze iż nie chcą iść za mąż, a od rana do wieczora więcej o niczem nie myślą. Ale w tych stronach, jestem zakonnicą, która nie przysięgła na stan dziewiczy. Gdzież kiedy znajdę w tych górach małżonka?
— Nie masz tu nikogo miss Templ któryby godnym był ciebie — zawołał Edward z zapałem — a znam panią dosyć ażeby zostać pewnym, iż nie oddasz nikomu takiemu swej ręki, któryby na to nie zasługiwał, i jeżeli los zdarzy ci podobnego człowieka, umrzesz, jak żyjesz teraz, będąc przedmiotem miłości, szacunku, podziwienia wszystkich którzy panią znają.
Rozumiał bez wątpienia, iż powiedział wszystko, czego tylko kawalerska grzeczność po nim wymagała. Po słów dokończeniu, powstał, wziął kapelusz i wyszedł z pokoju. Ludwika myślała może, iż on więcej powiedział niżeli było potrzeba, albowiem westchnęła, lecz tak pocichu, iż tego westchnienia sama zaledwo dosłyszeć mogła, i spuściła oczy na swoją robótkę. Jest także podobna przeciwnie, że miss Templ mniemała, iż nie powiedział dosyć, albowiem z minutę pozostała z oczyma wlepionemi we drzwi przez które wyszedł. Długie milczenie, które potem pomiędzy dwiema przyjaciółkami panowało, dowiodło ile obecność dwudziesto-trzech-letniego młodzieńca może dodać interesu rozmowie dwóch siedmnasto-letnich dziewcząt.
Pierwszą osobą, którą Edward spotkał wychodząc śpiesznie z domu, był adwokat Hollenderczyk, który oddalając się powolnym krokiem, miał jeszcze na nosie okulary ze szkłem zielonem, i niósł pod pachą plik papierów czerwonym sznurkiem związany.
Pan Van der School, był to człowiek dobrze wychowany, ale powolnie rzeczy pojmował, z czego, gdy spółtowarzysze jego, żywszą przenikliwością obdarzeni, kilka-