Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/304

Ta strona została przepisana.

Kiedy ja usiądę po nad pierwszym spadkiem i patrzę na psy moje wchodzące do jaskiń poniżej drugiego, zdaje mi się, iż widzę króliki w norach się swoich ukrywające. Ten kto tylko przepędza życie swoje w lasach, wiedzieć może jak tam jest zadziwiająca ręka Bożka.
— A gdzież się podziewa ta woda, w jakim kierunku płynie? czy niesie daninę Delawarowi?
— Jakto?
— Pytam się czy strumień ten wpada do Delawaru?
— Nie, nie. Jest to kropelka wody która powiększa Hudson, ale potrzeba jej czasu aż tam przybędzie. Ja nie raz chciałem wyrachować wieleby potrzeba było czasu, ażeby ta woda, która zdaje się utworzoną dla pustyni, znalazła się pod dnem okrętowem na pełnem morzu. Jest to miejsce utworzone dla natchnienia rozmyślań. Ztamtąd widać rozciągające się tysiące włók puszczy, której się ręka ludzka nie tknęła ani dla rąbania drzewa, ani dla sadzenia, które tam rosną z rozporządzenia opatrzności.
— Malujesz żywemi farbami Natty.
— Jak pan to rozumiesz?
— Chcę powiedzieć, że twoje opisania są żywe. Oddawnażeś nie był w tem miejscu?
Stary myśliwiec nic nie odpowiedział. Przykładając ucho prawie do powierzchni wody, i zatrzymując oddech pozostał w milczeniu przez czas niejaki, jak gdyby chciał usłyszeć jakiś głos oddalony. Nakoniec podnosząc głowę obrócił się do Edwarda.
— Gdybym nie był uwiązał psów moich własnemi rękami na mocnych nowych smyczach — rzekł — przysiągłbym na biblią, iż mojego starego Hektora szczekanie słyszę na górze.
— Niepodobna — odezwał się Edward — nie masz godziny jakem go widział w jego budzie.
Mohegan przysłuchiwał się także z uwagą, ale pomimo przysłuchiwania się Edwarda, nic więcej do jego uszu nie dochodziło, prócz ryku bydła, które się pasło w górach od