Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/308

Ta strona została przepisana.

— Sokole Oko odezwał się do Indyanina. Weź twój hak teraz, jużeśmy się jak w porę przybliżyli.
Natty nie wychodził nigdy z domu, nie opatrzywszy się w to wszystko, cokolwiek tylko przydaćby mu się mogło. Fuzya jego była mu nieoddzielną towarzyszką. Zabrał ją tego poranka, chociaż miał zamiar łowić tylko wędką ryby. Miał w swojem czółnie hak, a nawet żelazne ognisko, na którem rozkładał ogień poławiając ryby w porze nocnej. Ostrożność ta była wynikiem zwyczajów starego myśliwca, który w swoich wycieczkach zapuszczał się niekiedy nierównie dalej, aniżeli sobie ułożył. Przed kilką laty pierwej opuściwszy swoją chałupę, dla udania się na kilkudzienne łowy do gór pobljzkich, ze strzelbą i psami swojemi, powrócił dopiero po odwiedzeniu brzegów jeziora Ontario. Dwieście lub trzysta mil niczem wówczas były dla niego, ale od czasu kiedy muskuły jego zaczęły twardnieć przez wpływ wieku, rzadko kiedy na tak długie puszczał się wyprawy.
Porwał swój hak i gotował się przebić nim kark daniela.
— Nieco na lewo — wołał do Mohegana — dwa jeszcze poruszenia wiosłami, a on będzie naszym.
Stary dowódzca postąpił jak mu zalecono, Natty wzniósł swój hak potrząsając nim na powietrzu i cisnął go silnie na daniela, który zrobił podobneż poruszenie, a broń przeznaczona do zadania mu śmierci, przeszła mimo niego nie tykając go bynajmniej. Chociaż utrudzony, płynął atoli silnie, a czółno ścigało za nim bardzo blizko, kiedy Natty mijając miejsce w którem się hak jego pogrążył, zawołał:
— Zawracaj Johnie, nie chce mi się stracić mojej broni.
Kiedy to mówił, rękojeść haka popchnięta siłą oddziaływania ukazała się na powierzchni wody, stary myśliwiec porwał za nią i znowu puścili się za danielem, któremu to opóźnienie dozwoliło było nieco ich wyprzedzić.