Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/309

Ta strona została przepisana.

Ale w tej chwili Edward przybliżył się aa miejsce, na którem się to działo, a widok daniela płynącego pomiędzy jego łodzią i czółnem pozwolił mu zapomnieć o przestrogach mądrości, których przed chwilą ledwo, przyjaciołom swoim udzielał.
— Naprzód Moheganie, naprzód! — zawołał — nacieraj nań bliżej, kiedy ja nadpływam, chcę mu zarzucić pętlę na rogi.
Nieszczęśliwy daniel ze stron wszystkich otoczony nieprzyjaciółmi, widząc z prawej strony łódź Edwarda, z lewej czółno dwóch myśliwców i słysząc na brzegu psów szczekanie, zatrzymał się na chwilę, jak gdyby czuł, iż nie może dłużej walczyć przeciwko smutnemu przeznaczeniu, ale równocześnie poruszenie nagłe czółna przez wiosła Mohegana, pomknęło je naprzód, a daniel widząc otwór do ratowania się przez cofnięcie się w tył, starał się obrócić swój kierunek ku lądowi z tejże samej strony jeziora, w pewnej od psów odległości.
Ale w tej chwili niepewności, Edward statecznie się ku niemu zbliżał. Cisnął nań z całej siły powróz na końcu którego sporządził pętlę, i udało mu się zaczepić nią za róg daniela, który zbierał niepożytecznie wszystkie swoje siły, ciągnął za sobą łódź przez czas niejaki, ale szybkość jego została opóźniona, co dało czas czółnu do zbliżenia się z drugiej strony.
Zbliżyła się chwila fatalna. Bumpo pochwycił lewą ręką za róg jeden źwierzęcia. drugą zaś poderżnął mu gardło wielkim nożem służącym mu zwykle do odzierania ze skóry źwierzyny zabijanej na polowaniu. Krew daniela zarumieniła wodę na odległość stóp kilku, jego zaś wydobyto z wody i rozciągnięto w czółnie.
Natty obmacał go ręką po bokach i po różnych częściach ciała, podnosząc nakoniec głowę i śmiejąc się swoim zwykłym sposobem.
— Owoż nie oddałbym tego daniela za prawa Marmaduka — rzekł. A cóż Johnie, czy to krwi nie ogrzewa?