Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/33

Ta strona została przepisana.

Trzy albo cztery piękne budowy wznosiły się pysznie jednem piętrem nad inne, które jedno z nich tylko nad pomieszkaniami dolnemi miały, okna zaś ich opatrzone były okiennicami malowanemi zielono. Przede drzwiami tych domów, roszczących sobie prawo do pierwszeństwa, wznosiło się kilka drzewek młodych, ogołoconych z gałęzi albo słabo okazujących konary, po jednej lub też dwóch wiosnach; drzewa te porównaćby można do grenadyerów stojących na straży przed pałacem.
W rzeczy samej, właściciele tych wspaniałych domów składali szlachtę templtońską, a Marmaduk nad nią królował. Tam dwóch mieszkeło młodzieńców, najniższych służeczek Temidy, znających doskonale labirynt, który prowadził do jej świątyni; dwie inne osoby, które pod skroinnem nazwaniem kupców, i jedynie przez miłość bliźniego, dostarczały temu szczupłemu stowarzyszeniu wszystkiego co było potrzeba, i uczeń Eskulapa, który szczególniejszem zdarzeniem, więcej wprowadzał na świat ludzi, niż z niego wysyłał.
W pośród skupienia dziwacznego tam i owdzie tych pomieszkań, wznosił się dom sędziego, który wszystkie inne i w wielkości i w wysokości przechodził; postawiony był we środku obwodu zawierającego wiele morgów ziemi, w znacznej części drzewami owocowemi okrytej. Niektóre z nich zrodziły się na tem samem miejscu, a mech je okrywający o starości ich dawał niezaprzeczone świadectwo. Drzewa te wystawiały uderzającą sprzeczność z młodszemi, posadzonemi w ich sąsiedztwie. Podwójny szereg młodych topoli, których wprowadzenie do Ameryki było jeszcze bardzo niedawne, tworzył ulicę prowadzącą od bramy obwodowej, wychodzącej na najpierwszą ulicę, aż do przysionka pomieszkania.
Wystawienie tej budowy dokonało się pod przewodnictwem Ryszarda Jones, którego imię jużeśmy wzmiankowali. Pewną zręczność jaką miał w sprawach podrzędnych, jego próżność, przez którą wmówił w siebie, że nic dziać