Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/353

Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ XI.
....Cóż cię tak płochym czyni,

Ażebyś szedł wyzywać lwa w jego jaskini,

Lub w zamku przodków Duglasa?
Walter Scott, Marmion..

Uśmierzyło się nakoniec chwilowe wzburzenie i objawy ruchu w miasteczku, tłumy poczęły się rozpraszać, każdy mieszkaniec wracał do domu i drzwi za sobą zamykał z powagą polityka po rozprawie nad rzeczami stanu, gdy Olivier Edward wychodząc z mieszkania pana Granta, spotkał znanego już czytelnikom prokuratora czyli adwokata Lippeta. Mało podobieństwa było w charakterze, zachowaniu się i uczuciach dwóch tych młodzieńców; obadwaj jednak, jako ludzie z klasy najrozumniejszej w nielicznej jeszcze społeczności mieli już z sobą niejaką znajomość. Trafem spotkawszy się teraz, nie mogli się rozminąć bez powitania, nastąpiła zatem rozmowa:
— Piękny mamy wieczór — rzekł adwokat — lecz potrzebowalibyśmy trochę deszczu. Jest to prawdziwe nieszczęście klimatu naszego, zbyteczna ulewa, albo też susza. Pan zapewne przyzwyczajony jesteś do powietrza bardziej jednostajnego.
— Niezupełnie — odpowiedział Edward, jestem rodem z Nowego Yorku.