widokiem na wpół gorejących szczątków, gdy w tem z pośrodka zwalisk postrzegli wstającego człowieka, który podżegał ogień zbliżając jedne do drugich niedopalone głownie i przy blasku wzrastającego ztąd ognia poznali w nim Nattego.
— Czego chcecie od starca niemającego przytułku? — zapytał ich. Wygnaliście ztąd stworzenia, które Bogu podobało się osiedlić, przynieśliście wykręty i subtelności prawne w te miejsca, w których człowiek nigdy bliźniego nie skrzywdził. Chcąc przeszkodzić wam i waszym prawom wejść pod ten dach który głowę moją przez czterdzieści lat pokrywał, zmusiliście mię abym własną ręką podpalił i łzy nad popiołem wylewał, jakby ojciec nad zwłokami dziecięcia, zraniliście serce nędznego starca, który ani wam, ani braciom waszym nigdy nic złego nie zrobił, i to wtenczas gdy myśli jego lepszym światem zajęte być powinny; zazdrościć mu każecie losu źwierząt dzikich które krwi swojej nie pragną, i gdy zadumany myślą nad dogorywającą głownią swojej chaty, wy go napadacie wśród nocy jako psy wściekłe w ślad goniąc zmęczonego daniela! Czegóż więcej chcecie? Jestem jeden, a was kilku widzę. Zresztą płakać tu, a nie bić się przyszedłem, a jeśli taka wola jest Boska, róbcie ze mną co się wam podoba.
Skończywszy to mówić znowu ogień poprawiał i niemyśląc w las uciekać, chociażby mu to łatwo przyszło, bo i ciemność była w około i w osłupienie wprawił swoich słuchaczy, podchodził z kolei do każdego z nich, jakby szukał tego któryby go miał pojmać. Żaden nie śmiał ręki nań ściągnąć, lecz gdy przyszedł był do Ryszarda, ten już wracał do zmysłów i wziąwszy go za ramię pojmańcem go swoim mianował, tłumacząc się zarazem z przykrej powinności, która go do użycia srogości takiej zmuszała. Straż skupiać się natenczas zaczęła i wziąwszy we środek Nattego, poszli wszyscy do miasteczka mając na czele Ryszarda.
Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/370
Ta strona została przepisana.