Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/380

Ta strona została przepisana.

ny Jothan podobnież mówił w tych samych prawie wyrazach. Pan Lippet obydwu długo przetrzymywał na zapytaniach, nie mogąc pożytecznego wyciągnąć dla swego klienta.
Nakoniec Billy przystąpił do kraty i z kolei opowiadał ciąg wydarzenia, lecz tak się mieszał i tak niezrozumiale rzeczy tłumaczył, iż oprócz chęci jego, że prawdę chciał mówić, nic poznać nie można było.
— Z tego coś powiedział — przerwał Van der School — zdaje się że domagaliście się sposobem prawnym u obwinionego o wejście do jego chaty, lecz że pogróżki jego zastraszyły was niebezpieczeństwem życia?
— Nie, ja tego nie mówiłem — odpowiedział Kirby trzaskając palcami — jam nie na to stworzony, aby mnie stary Bumpo miał zginać przed sobą i wcale się jego nie bałem. Zapytajcie go sami.
— Zeznałeś jednak, żeś myślał, iż on chciał ciebie zabić.
— A pan cobyś pomyślał, gdybyś zobaczył wymierzoną do siebie fuzyę, która nigdy celu nie chybiła? Jednakże ja się nie zląkłem i on mnie tego nie powie, żem się zatrząsł; oddał mi tylko skórę daniela, i rzecz na tem skończona.
— Nieprawdaż Billy, że to była dobra myśl moja — powiedział Natty — gdyż bez tego, nie obeszłoby się między nami bez krwi rozlewu, a gdyby to twoja popłynąć miała, resztę dnia życia mego nie przestałbym cię opłakiwać.
— A więc, Natty — powiedział Kirby — ponieważ już jesteśmy na tym stopniu, chce mi się powiedzieć, iż wierzę że...
— Pan Van der School niechaj zapytuje dalej — powiedział sędzia.
Lecz prokurator widząc zawiązującą się pojednawczość między obwinionym i świadkiem, zaniechał dalszych zapytań.
Pan Lippet, wstawszy natenczas, głos zabrał z kolei.
— A zatem — przemówił do Kirbego — więzień nie wzbudził w tobie strachu utraty życia?