Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/381

Ta strona została przepisana.

— Ani on, ani nikt w świecie nie przestraszył mnie nigdy — odpowiedział Billy z uradowaniem patrząc na mężne swe ręce — i nie tak łatwo tego dokazać.
— Takbym i ja rozumiał. A samże miałeś fuzyę?
— Nie miałem.
— Ale używać umiesz tej broni?
— Albożem dla proporcyi Wermontczyk. Jednego tylko Nattego Bumpo uznaję za mistrza w tym kraju i to od czasu ubicia gołębia.
— Jesteś młody, Kirby — rzekł Natty — ja zaś coraz bardziej starzeję. Lecz nigdy ci złego nie życzę, a na znak zgody masz moją prawicę.
Lippet z radością patrzał, że duch zgody wpływ swój rozpościerał na świadku i obwinionym, i w milczeniu poglądał jak Billy ściskał rękę starego strzelca. Lecz sędzia miał sobie za powinność wdać się tu ze swoją powagą.
— Nie na czasie jest podobna rozmowa — rzekł do nich. Pan Lippet niech nie ustaje, lub, jeśli nie ma dla nich zapytań, przejdziemy do innych zatrudnień.
— Pytam więc — mówił adwokat obracając zawsze mowę do Kirbego — czy zakończyliście zgodą te wasze spory, na miejscu samem?
— A czegożbym się z nim miał kłócić? On oddał skórę, a nam tylko tego było potrzeba. Mnie się zdaje że ubić daniela, to nie tak wielka zbrodnia.
— I rozeszliście się w przyjaźni?
— Bez wątpienia.
— I nie miałbyś myśli zanosić przed sąd na niego skargi?
— Na uczciwość, że nie.
— I jeszcze, nie wystąpiłżebyś przeciw niemu, gdybyś do tego powołany nie był?
— A na cóżbym miał występować! kiedy ja jemu nic złego nie życzę. To tylko pan Doolitle trochę się uraził.
— Dosyć na tem, odwołuję się zresztą do zdania panów przysięgłych — powiedział Lippet siadając z pewnością osiągnięcia dobrych skutków.