Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/389

Ta strona została przepisana.

Odwracając się wówczas do towarzysza, chciał go temi słowy pocieszyć.
— Wszystko to fraszka panie Bumpo. Znałem na Boadicei wielu zacnych ludzi, których jednak przywiązywano tak samo do wielkiego masztu, jedynie za to, że zapomnieli iż wypili porcyę groku dla nich przypadającą i powtóre do podziału stanęli. Widzisz waszmość, jest to to samo jak gdyby statek jaki ciszą został zachwycony, natenczas najdoskonalszy żeglarz nic poradzić nie może, ale to ciągle nie trwa, pierwszy wiatr żagle wydyma i statek znowu tak dobrze płynie jak pierwej. Jak żyć pragnę panie Bumpo, że cię nie opuszczę i jak nam tylko pozwolą podnieść kotwice, popłynę razem do twojej budki na bobry. Nie dla tego to mówię, abym miał siebie za doskonałego strzelca, bo też i przeznaczenie mieściło mnie zawsze przy rozrządzaniu żywnością, ale nosić zwierzynę potrafię, a nawet mogę i sieci zastawiać. Dzisiaj z rana ukończyłem moje rachunki z Ryszardem, oznajmię mu jeszcze, żeby imię moje z listy ekwipażu wymazał póki wyprawa nasza nie będzie skończona, która podług wszelkiego podobieństwa długo nie potrwa, zważając na to, że równie dobrze oszczepu jak i fuzyi używasz.
— Nawykłeś do towarzystwa z ludźmi żyjąc Ben-Pompo, i nie mógłbyś się przyzwyczaić do lasu.
— Bynajmniej, mości Bumpo, nie jestem ja z tych żeglarzy, którzy w pogodę tylko płynąć umieją i burza mnie nie zastrasza. Kiedy jestem czyim przyjacielem, to rozumie się że do grobu. Ot tak naprzykład, pana Jonesa tak kocham jak baryłkę rumu, którą mistress Hollister ma z Jamaiki, ale wspomniawszy o rumie, chciałbym żeby kto oznajmił, a onaby nam trochę przysłała; zdaje mi się, że czuję nieco zdrętwienie w nogach, a toby odeszło po zwilżeniu wyższych części. Czyż nie zgadzasz się na myśl moją) mości Natty?