Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/399

Ta strona została przepisana.

— Mości Ben-Pompo! — rzekł odźwierny — jeżeli się ośmielisz drugi raz dotykać moich zamków, to ci ofiaruję na nogi takie obrączki, że się i na krok od łóżka nie oddalisz.
— U nas na okręcie takie prawa — powiedział Beniamin — że kiedy nas zamykasz zewnątrz, to my cię wewnątrz nie puścim.
Odźwierny postawił świecę na małym stoliku sosnowym, uwiadomił miss Templ że już czterdzieści dwie minuty na dziewiątą, a jak godzina wybije zamykać musi więzienie, i odszedł.
Jak tylko Elżbieta usłyszała, że odźwierny drzwi zamykał, zwróciła się do strzelca i rzekła:
— Natty! zacny mój przyjacielu, przychodzę tu wypłacić zaciągnięty dług wdzięczności. Jakżeś nieroztropny! czyżby się to wszystko stało, gdybyś się był poddał mandatowi rewizyi.
— Rewizyi w mojej chacie! — zawołał. Sądziszże, miss Elżbieto, że mógłbym wpuścić te jaszczurki do siebie? Nigdy. Wówczas, sarnie twe oczy nawet, które tak lubię, nie wyjednałyby tego pozwolenia. Teraz niech szukają w węglach i popiele, znajdą to samo co we wszystkich fabrykach potażu.
— Chatkę twoją Natty, można odbudować wygodniejszą nawet. Sama nad tem czuwać będę aby była gotowa po twojem uwolnieniu.
— Młode dziewczę! wynalazłażeś sposób wskrzeszania umarłych? Możnaż pójść do grobu ojca, matki, dzieci i powiedzieć im wstańcie? Nie możesz znać jeszcze tego przywiązania do belek, które przez lat czterdzieści głowę ochraniały, do murów, które się oglądało w najpogodniejszych czasach życia. Jesteś młoda, miss Elżbieto, ale Bóg nic od ciebie doskonalszego nie stworzył. Miałem myśl jedną, jedną nadzieję któraby się sprawdzić mogła, lecz teraz wszystko skończone, już więcej nie pomyśli po tem, co zaszło.