Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/401

Ta strona została przepisana.

Jakiejże można spodziewać się obfitości, gdzie czasem dzień cały polując, spotkać nie można jednego daniela, ani spłoszyć większego zwierza nad wiewiórkę? Bobry, których szukać muszę na opłacenie sumy nakazanej, stargają me siły. Sto mil ztąd pójść trzeba, aż ponad granice Pensylwanii, bo wasze trzebieże powyganiały te biedne stworzenia... Mospanie Pompo, jeżeli i tę flaszę jeszcze zechcesz wysuszyć, to ci nogi służyć nie będą jak przyjdzie potrzeba.
— Nie troszcz się panie Bumpo, niechno tylko nas zawołają, obaczysz jak raźno stanę.
— Otóż i moment już przyszedł — rzekł Natty przysłuchując cię pilnie — słyszę jak woły rogiem mur więzienia drapią.
— A więc, kapitanie — zawołał Beniamin — czekam twojego rozkazu i podnoszę kotwicę.
Natty spojrzawszy na Elżbietę z prostotą, rzekł:
— Nie zdradzisz nas Elżbieto. Nie chciałabyś wydawać starca, który powietrzem lasów potrzebuje oddychać. Krzywdy niczyjej nie pragnę i jeżeli prawo wymaga, abym sto dollarów zapłacił, wolności tylko potrzebuję, abym się z długu uiścił, a ten poczciwiec dopomoże mi do zbierania pieniędzy.
— Tak, tak — odpowiedział Beniamin — tylko nie na to abyśmy zebrawszy je do morza rzucili, o tem nie myślę, abyśmy się mieli onych pozbyć na zapchanie tej grzywny.
— Cóż przez to rozumiesz Natty? — przerwała Elżbieta. Trzeba, byś jeszcze tu siedział dni trzydzieści, o zapłacie nie myśl, przynoszę ci na to pieniędzy. A więc, miej cierpliwość mój przyjacielu, często cię przyjdę odwiedzać, zbywać ci na niczem nie będzie, o twojem odzieniu sama mieć będę staranie.
— Miałażbyś tyle dobroci miss Elżbieto — rzekł rozrzewniony Natty — tyle dobroci dla starca! Cóżem ci zrobił? Kosztowałoż mnie wiele zabicie źwierza dzikiego? dwa naboje prochu i dwa kawałki ołowiu! Zapomnienie więc przysług nie zaszczepia się we krwi. O! twoje drobne palce