Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/404

Ta strona została przepisana.

— Gdzie? — powtórzył zamyślając się stary strzelec. Na górze Widzenia. Tam jutro przyjdę o samem południu. Pamiętaj tylko aby proch był równy i błyszczący, taki najlepszy.
— Nie zapomnę — rzekła Elżbieta.
Natenczas Natty popychając mocno nogą miejsce wypiłowane, którem miał wychodzić, wyrzucił kloc drzewa na ulicę i zrobił dość obszerny otwór do przejścia na jedną osobę, stuk jednak był tak cichy, jak gdyby coś ciężkiego spadło na siano. Obie przyjaciółki usłyszały to i domyśliły się natenczas przyczyny spotkania się z Edwardem przebranym w ubiór wieśniaka.
— Dalej w drogę, Ben-Pompo! — rzekł Natty — trzeba nam pośpieszać, bo za godzinę już księżyc wejdzie.
— Chwilę tylko, Natty — przerwała Elżbieta — niech twoja ucieczka z więzienia nie będzie w przytomności córki sędziego Templa. Daj nam moment czasu abyśmy wyszły.
W tem gdy kończyła to mówić, usłyszano odmykanie drzwi. Natty ledwo pospieszył pociągnąć Beniamina za nogi, aby posadzić i zakryć jego plecami dziurę w ścianie wyrobioną, gdy drzwi się otworzyły.
— Już wybiła godzina — rzekł odźwierny wchodząc do więzienia — czas już zamykać bramę, jesteśże pani gotowa do wyjścia.
— Idziemy, idziemy — odpowiedziała Elżbieta. Bądź zdrów, Natty.
— Drobny i błyszczący — zcicha rzekł Natty — taki sięga dalej, a wiek już mi nie daje dopędzać zwierzyny.
Elżbieta głowę tylko skłoniła i wyszła ze swoją przyjaciółką. Odźwierny idąc za niemi, drzwi na zamek zamknął, mówiąc że prętami zawaruje później gdy przegląd więźniów ogólny robić będzie, tak jak każdego wieczora. Odprowadził je aż za bramę, słyszały potem jak zamykał łańcuchem żelaznym i dwoma sztabami na kłódki, od których klucze przy sobie nosił.