Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/406

Ta strona została przepisana.

ciemności, dostali się na uliczkę prowadzącą w drugi koniec miasteczka.
Z tem wszystkiem krzyki się podwajały, straż zbiegła się na odgłos, powód trwogi już był wiadomy, zebrało się też kilkunastu mieszkańców około więzienia, jedni się śmieli z przypadku, inni przeklinali. Głos Kirbego najdonośniej dawał się słyszeć, wrzeszczał na całe gardło że zbiegów do więzienia odprowadzi, Nattego wsadziwszy do jednej kieszeni, a Beniamina do drugiej.
— Biegajcie na górę, a żywo biegajcie — dodawał — bo niechno tylko do niej dojdą, to już ich nigdy wiecej nie zobaczycie.
Młode nasze panienki podwoiły kroku, by się czemprędzej od takiego zamieszania oddalić, wbiegając do topolowych szpalerów prowadzących do domu sędziego, postrzegły dwóch ludzi za niemi idących z pośpiechem i ostrożnością. Powróciły się i w tej chwili postrzegły przed sobą Nattego i Edwarda.
— Miss Templ — rzekł Edward — być może już cię nigdy nie zobaczę, przed rozstaniem się pozwól, abym podziękował za twoją dobroć ku nieszczęśliwemu starcowi. Nie wiesz, nie możesz wiedzieć jak wielkie mam obowiązki dla...
— Uciekajcie! uciekajcie! — przerwała Elżbieta — zwołano już na trwogę, wszyscy spieszą pod górę, w tej stronie nie jesteście bezpieczni. Bieżcie żywo nad brzegi jeziora, odbijcie czółno mojego ojca, tym sposobem łatwo dostaniecie się do lasu w jakiem zechcecie miejscu.
— Co na to powie pan Templ?
— To do mnie należy, uciekajcie! uciekajcie!
Edward zcicha do niej kilka słów powiedział, które od niej samej tylko były słyszane i odchodził śpiesząc za jej radą. Potem Natty się przybliżył i rzekł:
— Nie zapominaj o prochu, miss Templ, pamiętaj, żeby był drobny i błyszczący, i psy się moje starzeją jak ich pan, trzeba więc dobrej amunicyi!