Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/407

Ta strona została przepisana.

— Idźmy Natty, idźmy — z niecierpliwością zawołał Edward.
— Idę, idę — odpowiedział stary strzelec. Niech was Bóg błogosławi oboje, zacna młodzieży, niech wynagrodzić raczy za dobre uczynki któremiście obsypały biednego starca!
Obie przyjaciółki stały jeszcze póki ich z oczu nie straciły, po czem przeszedłszy szpalery weszły do domu pana Templa.
Przez ciąg naszego opowiadania, Billy Kirby napotkał wóz na którym Beniamin był Faetonem. Wóz ten do Kirbego należał, zostawił go był przy małym mostku znajomym czytelnikom naszym, gdzie go woły już były przywykły czekać póki sam pan nie ugasi pragnienia pod Śmiałym Dragonem. Poznał swoje do razu.
— Ho! Golden, ho! — krzyknął do wołu przyprzężonego po przedzie dwóch drugich — czegóż do licha ruszyłeś się bezemnie?
— Dalej do rudla! — krzyknął Beniamin i machając ręką na wszystkie strony, zaciął biczem po plecach Kirbego.
— Ach! któż tam siedzi u dyabła? — odezwał się uderzony, nie mogąc naprędce po nocy poznać intendenta dworu sędziego.
— Ja, kto jestem? pytasz. Jestem sternik i mam sobie powierzoną komendę nad tym statkiem, którym widzisz kieruję... A mówiłem ci, do rudla, albo cię w ten moment utopię?
— Nie podnoś no tylko bicza raz drugi, bo cię uszy zabolą od moich pięści. Dokąd pędzisz moją uprząż?
— Uprząż!
— A tak, moje woły i powóz?
— Trzeba żebyś waszmość wiedział, panie Kirby, jeżeli to tylko waszmość jesteś panie Kirby, że Natty i ja, to jest Ben-Pompa... Czy ty nie znasz Ben-Pompy? Otóż Ben-Pompa i ja... Ej nie, nie... u sto dyabłów! nie wiem jak ci to wytłumaczę. Cała rzecz na tem jest, iż najęliśmy ten