Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/410

Ta strona została przepisana.

wu z nimi się połączyć! Słuchaj, słuchaj pani, przeczytam ci ten drogi list: A Monsieur, Monsieur Le Quoi de Mersereau, à Templeton, New-York, Etats-Unis. Przychodzi mi z Paryża. Mon trés cher ami. Je suis ravi d’avoir à Vous mander...
— Pan Le Quoi czy nie raczyłby nam treści listu po angielsku wyłożyć — rzekła Elżbieta, pomnąc na to że Ludwika języka francuzkiego zbyt mało rozumie — słaba nasza znajomość waszego języka — dodała mogłaby ująć przyjemności nam zrozumienia wszystkiego?
— O! zapewne, zapewne — odpowiedział pan Le Quoi. I zaczął tłumaczyć jak tylko mógł najlepiej powód swojej radości, ale tłumaczenie to oprócz tego że było niezmiernie długie, często jeszcze bywało niezrozumiałe i objaśnienia potrzebowało, gdyż po angielsku nie wiele umiał.
Rzecz była taka, że pan Le Quoi, tak jak i wielu opuszczających Francyę na początku rewolucyi, umykał bardziej ze strachu niż z potrzeby i udał się do Martyniki, gdzie miał wygodną własną posiadłość. Wpisany ztąd na listę emigrantów, gdy majątek uległ sekwestrowi, uciekł ztamtąd do Nowego Yorku z zebranemi pieniądzmi, któremi dosyć dobrze zarządził, idąc za radą i opieką pana Templa. List zaś otrzymany donosił mu, że już jest wymazany z fatalnego spisu, że sekwestr zdjęty z jego majątku, i że mógł bez żadnego narażenia się wracać do Francyi lub do Martyniki, podług swego upodobania.
W pośród tylu radości, pan Le Quoi w opowiadaniu powtarzał nieraz, że myśl tylko rozstania się z miss Templ jest mu nieznośna i nim ją opuścił, wyjednał pierwej przyrzeczenie pomówienia z nią na ustroniu w umówionym czasie, a mówił to z przybraną powagą, dla pokazania ważności przedmiotu o którym zamyślał. Elżbieta nabywszy rzeczy potrzebnej po którą była przyszła, znowu przez sklep wychodziła, gdzie zebrani wieśniacy i Billy Kirby między nimi z siekierą i sklutem na ramieniu, uszykowali się z poszanowaniem dając miejsce dla przechodzącej.