W milczeniu szły Elżbieta z Ludwiką aż pod górę Widzenia, która wyniosłem czołem panowała nad jeziorem i wioską, pod nią to stała poprzednio chatka Nattego. Zastanowiwszy się pod górą, postrzegła Elżbieta śmiertelną bladość na twarzy swej towarzyszki, siły zdawały się ją opuszczać i nogi się chwiały.
— Cóż ci to, Ludwiko? — spytała. — Czyś nie zasłabła?
— Nie — rzekła miss Grant — ale drżę cała ze strachu. Za nic, za nic, nie pójdę z tobą jedną na tę górę, gdzie nas spotkał tak okropny przypadek, nie mam sił, abym dalej iść mogła.
To niespodziewane oświadczenie wystawiło Elżbiecie całą przykrość jej położenia. Nie czuła ona żadnej obawy przed niebezpieczeństwem które dawno przeszło, ale ostrożność naturalna w jej wieku i słabość płci wstrzymywały ją na chwilę od dalszego samej jednej postępowania. Mocny rumieniec na twarz wystąpił przez czas chwilowego namysłu. Skutek tego zastanowienia się do dalszej ją drogi ośmielił.
— Pójdę więc sama — rzekła do przyjaciółki. Tobie samej tylko zwierzyć się w tem mogę, bez narażenia na schwytanie biednego Nattego, a gdybym obietnicy danej chybiła, pozbawiłabym go ostatniego sposobu utrzymania się. O to więc tylko proszę, byś na mnie tu zaczekała, nie chcę bowiem aby mówili że jedna biegam po górach, lub ściągnąć podejrzenia niesłuszne, jeśli... jeśliby przypadkiem... przyrzekaszże czekać tutaj, droga Ludwiko?
— Rok cały, jeśli potrzeba, abym tylko miasteczko nasze miała na widoku, lecz tego nie wymagaj, abym szła z tobą na górę, czuję, że to przedsięwzięcie nad moje siły.
Oddech przyśpieszony, obłąkane oczy i wszystkie członki Ludwiki drgające, dostatecznie przekonywały Elżbietę, że jej towarzyszka iść dalej nie mogła. Wybrała zatem dla niej miejsce na ustroniu, zkąd miasteczko i całą dolinę Templtonu widzieć mogła i razem zabezpieczona była od poglądań mogących przechodzić ludzi przez drogę, sama
Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/411
Ta strona została przepisana.