powrót ciągnąc Elżbietę tak prędko jak tego wymagała nagłość przypadku.
Obłoki dymu białego zasłaniały im dotąd postęp niszczącego ognia, lecz trzaskanie tego okropnego pożaru coraz bardziej dawało się słyszeć i gdy dochodzili do brzegu płaszczyzny, widzieli ciągle wybuchy ognia błyskającego niekiedy w powietrzu lub ciągnącego się po ziemi i zasilanego nowemi napotykanemi przedmioty. Przerażający ten widok pomnożył w nich usiłowania, aby doścignąć mogli tego miejsca na któremby byli bezpieczni. Wazka droga tylko została do przejścia, płomień jeszcze jej nie tknął, lecz na nieszczęście kupy chróstów suchych znajdowały się na niej, które jakby błyskawicą nagle przed niemi się zapaliły i objęły w pożar wszystkie drzewa dokoła, a przechodniom zastawiły ścianę ognia naglącego do cofnięcia się z miejsca. Żywo odbiegli nad brzeg płaszczyzny, tam się wstrzymali poglądając z przestrachem na wzrastające nagle płomienie po obu bokach góry, szerokim ogniem z wierzchu już przykrytej.
Mieszkańcy zwykli byli na tej górze ścinać drzewo do budowy potrzebne. Wyciągali z niej same tylko kłody, wierzchy i gałęzie zostawiali na miejscu. Te przez długi czas i ciągłe upały mocno wysuszone, zapalały się za dotknięciem najmniejszej iskierki, a niekiedy w jednym momencie całe ogniem płonąć się zdawały.
Widok ten również piękny był jak okropny, i oboje poglądali czas niejaki na postępy tego zniszczenia, zdjęci razem podziwieniem i przestrachem. Lecz Edward myślał o nowych usiłowaniach, i wziąwszy swą towarzyszkę, próbował w kilku innych przedzierać się miejscach, idąc nawet przez gęste dymy oddech duszące, i zawsze płomienie spotykał.
Tym sposobem całą płaszczyznę w półkole obeszli i znowu ponad spadzistość wrócili. Okropne przekonanie że byli zupełnie otoczeni ogniem, stanęło im na myśli. Póki zajęci byli szukaniem przejścia, póty jeszcze nadzieja utrzy-
Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/421
Ta strona została przepisana.