Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/435

Ta strona została przepisana.

— Niech niebo oddali od serca jego wszelką myśl zarozumiałą — rzekł Grant — pokora i żal winny być piętnem chrześcianina. Pomnieć o swem wywielbianiu, w chwili kiedy ciało i dusza powinny się połączyć dla wysławiania Stwórcy! Johnie, miałeś szczęście słyszeć Ewangelią, czujeszże, iż dla usprawiedliwienia siebie, winieneś liczyć na zasługi krwi Odkupiciela, nie zaś na próżność własnych uczynków?
John dalej śpiewał, nie dając baczenia na to zapytanie.
— Któż może powiedzieć, iż Makwy kiedykolwiek widzieli podającego tył Mohegana? Jakiż Mingo wykrzyknął pieśń zwycięską po walce z nim? Mogą-li go obwinić, iż skalał siebie fałszem? Nie; wszystkie słowa jego były zawsze słowami prawdy. W młodości swej był wojownikiem, i ręce jego krwią się broczyły, później mawiał w radzie, a mowy jego na wiatr się nie rozpraszały.
— A teraz co on mówi? — zapytał poczciwy kapłan — Okazuje-li on zbawienną bojazń swej zaguby?
— Tak on wie dobrze jak i wy, iż koniec jego blizki — odpowiedział Natty — i nie sądzi, by to wielka była strata. Już jest stary, stężały jego nerwy, takeście zaś wypłoszyli źwierzynę i tak ją zrobiliście dziką, iż lepsi odeń strzelcy z trudnością zaledwo jej doścignąć mogą. On myśli, iż wkrótce stanie w krainie, gdzie polowanie zawsze szczęśliwe będzie, gdzie nie ma ludzi białych i gdzie znajdzie całe swe pokolenie. Nie wielka to będzie strata dla człowieka. którego ręka zaledwo była w stanie wyplatać koszyki z łozy. Jeśli jest strata, tedy mnie się da uczuć.
— Johnie — rzekł p. Grant — oto chwila w której myśl, że możesz się jeszcze uciec do pośrednictwa Zbawiciela, powinna wylać balsam na rany twej duszy, złóż u nóg jego brzemie swych grzechów, dał ci sam bowiem zapewnienie, iż nie będziesz wzywał go nadaremno.
— Wszystko to być może prawda — rzekł Natty — macie za sobą Pismo i Ewangelią, lecz są to słowa stracone. Nie widział on braci Morawskich od ostatniej wojny