Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/446

Ta strona została przepisana.

się Benjaminie Pengillanie, albo nie spodziewaj się żadnego pardonu.
— Do djabła mi twój pardon — odpowiedział Beniamin wstając z pnia, na którym siedział, spojrzawszy wyraziście na falkonet zabrany przez oblężonych podczas nocy, na którym z jego strony zależała obrona warowni. — Mniemasz więc mości Hollisterze, kapitanie Hollister, jeśli chcesz, ponieważ wątpię, abyś znał choć jedno nazwanie liny, oprócz tylko może powroza, który posłuży do powieszenia ciebie, mniemasz więc powiadam tobie, co tak głośno krzyczysz, jak gdybyś był na wielkim maszcie okrętu pierwszego rzędu i jak gdybyś mówił do głuchego, stojącego na pokładzie, mniemaszże więc powiadam ci raz jeszcze, iż macie prawdziwe moje nazwisko na waszym szmacie pergaminu? Nie, nie, dobry żeglarz nie puszcza się na te morza, nie mając więcej nad jedną banderę, która by mu usłużyła w potrzebie. Jeśli chcecie aresztować Pengillana, szukajcie tego uczciwego człowieka, na ziemi którego zarzuciłem pierwszą kotwicę w świecie. Szlachcic to jest, a nikt tego powiedzieć nie może ani o jednym członku familii Beniamina Stubbs.
— Przyszlij mi rozkaz — zawołał Hiram z poza swojego drzewa — a położę w nim inaczej rzeczony.
— Połóż tam osła p. Doolitle, a to twoje nazwisko — odparł intendent opatrując falkonet i zapalając na nowo fajkę.
— Daję wam tylko chwilę do poddania się — zawołał Ryszard — Beniaminie, tegoż się winienem był spodziewać po twej wdzięczności?
— P. Jonesie rzekł Natty, który się lękał wpływu szeryfa na swego towarzysza — chociaż rożek przyniesiony przez miss Bessy wyleciał na powietrze, uprzedzam was jednak, iż w tej pieczarze dosyć jest jeszcze prochu, aby wysadzić na powietrze skałę, na której stoicie. Podłożę ogień, jeśli mię nie zostawicie w pokoju.