Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/455

Ta strona została przepisana.

jest waszym przyjacielem Templu, lecz jeśli to, co mi powiedział, prawda, mój ojciec i ja możeśmy was zbyt surowo sądzili.
— Mówicie o swym ojcu, czyliż on rzeczywiście wsiadł na okręt? Czy prawda, iż zginął podczas rozbicia się okrętu?
— Niezawodnie. Zostawił mię w Nowej Szkocyi, udając się do Anglii, w celu otrzymania wynagrodzenia strat, jakie poniósł w tym kraju, dla swego poświęcenia się sprawie królewskiej. Po wielu krokach, po upływie znacznego czasu i po długiem oczekiwaniu, otrzymał zarząd jednej z wysp Antylskich i wybrał się dla objęcia go, spodziewając się później wyszukać mojego dziada w miejscu, w którem on zostawał w czasie wojny i potem.
— Lecz ty, młodzieńcze, ty! Mnie zapewniano, iż razem z nim zginąłeś.
Lekki rumieniec wystąpił w tej chwili na lice młodego Effinghama, który dostrzegł, iż ochotnicy Templtonu uszykowali się naokoło nich i z ciekawością przysłuchiwali się tej rozmowie. Zauważał to Marmaduk i obróciwszy się ku weteranowi, który więcej potrzebował czasu do powtórnego wejścia na taras, niż do zestąpienia z niego, rzekł:
— Kapitanie Hollister, odprowadź wojsko do Templtonu, niech każdy powraca do zwykłych zatrudnień. Gorliwość szeryfa w wykonaniu praw zadaleko go uniosła. Doktorze Todd, racz towarzyszyć p. Doolitlowi, aczkolwiek rana, którą odebrał, nie wydaje się niebezpieczną, może jednak będzie potrzebował waszej pomocy. Ryszardzie, bądź tak dobrym, chciej dopilnować, aby mi przysłano powóz pod górę. Beniaminie, wracaj do swych obowiązków w moim domu.
Rozmaite te rozkazy niezbyt były przyjemne dla odbierających, których obudzona ciekawość żądała całkowitego zaspokojenia, lecz weszło już we zwyczaj okazywać niezwłoczne posłuszeństwo Marmadukowi i natychmiast go usłuchano. Na tarasie pozostały osoby mające bezpośredni udział w tej sprawie.