Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/456

Ta strona została przepisana.

— Nim nadejdzie powóz dla przewiezienia waszego dziada w mój dom rzekł Marmaduk do Effinghama — czy nie byłoby lepiej wnieść go do pieczary?
— Powietrze mu jest pomocne, staraliśmy się zawsze, by niem oddychał, ilekroć mogliśmy to uczynić bez niebezpieczeństwa. Lecz nie wiem co robić panie Hartmann, czy powinienem, czy mogę przystać na to, aby major Effingham mieszkał w domu sędziego Templa?
— Sam to osądzisz — zagadnął Marmaduk — — Ojciec twój był przyjacielem mej młodości. On mi powierzył staranie o swym majątku, a taką ufność miał we mnie, iż gdyśmy się rozstawali, nie chciał żadnego aktu prawnego, któryby poświadczał o depozycie zostającym w mych rękach. Musiałeś go o tem słyszeć mówiącego?
— Zaiste mości panie — odpowiedział Effingham z gorzkim uśmiechem.
— Każdy z nas jął się odmiennego stronnictwa politycznego. Jeśliby sprawa Ameryki odniosła tryumf, ojciec wasz nie narażał się na niebezpieczeństwo, nikt bowiem nie wiedział, iż mam w depozycie jego majątek, nie było na to żadnego dowodu ani śladu. Przeciwnie zaś, jeśliby Anglia odzyskała swe panowanie nad tym krajem, któżby mógł wziąć za złe, gdybym wrócił tak dobrze myślącemu poddanemu jak major Effingham, wszystko co mu należało? Czyli to nie jest rzecz jasna?
— Proszę mówić dalej, nie przerywam panu — rzekł Edward Effingham z tymże wyrazem niedowierzania.
— Istna to jest prawda! — zawołał major Hartmann, — ja mówiłem, iż ani jednego włosa nieszczerości nie ma na głowie sędziego Templa.
— Wszystkim nam wiadomo jaki był wypadek tej walki, dalej rzecz ciągnął Marmaduk — Dziad wasz pozostał w Konnektikut, gdzie regularnie od ojca waszego odbierał wsparcie. Wiedziałem o tem dokładnie, chociażem nigdy nie widział majora. Ojciec wasz udał się do Nowej Szkocyi i trudnił się poszukiwaniem wynagrodzenia, jakie mu winna