Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/458

Ta strona została przepisana.

Nie wątpiłem, iż to był Natty, albowiem ojciec mi często mówił...
— A więc Natty był na usługach waszego dziada?
— Nie wiedzieliżeście o tem?
— Zkądże miałem wiedzieć? Nigdy nie widziałem majora, nigdy nie słyszałem nazwiska Bumpo. Znałem go tylko jako człowieka żyjącego w lasach z myśliwstwa, a nie jest to rzecz nadzwyczajna w tym kraju, by mogła obudzić zadziwienie.
— Wychował się on w domu mojego dziada, odbył z nim wszystkie kampanie, a ponieważ lubił żyć sam jeden w lasach, był przeto zostawiony jako w pewien sposób locum trenens na gruntach, jakie stary Mohegan, któremu dziad mój ratował życie w jednej bitwie, dlań wyjednał od Delawarów, kiedy go przyjęli do swego pokolenia za naczelnika.
— I taki jest początek waszej krwi indyjskiej?
— Nie miałem innego. Majora Effiaghama przysposobił stary Mohegan, najznamienitszy wówczas naczelnik swego narodu. Ojciec mój w młodzieńczym wieku odebrał nazwanie Orła, z przyczyny, jak mi powiadano, składu jego twarzy, i Mohegan nigdy nie dawał mi innego, z tego to powodu nazywał mię Delawarem, a były takie chwile, w których chciałem nim zostać rzeczywiście.
Gdy młody Effingham skończył, rzekł Marmaduk:
— Mów dalej, proszę cię.
— Nie wiele mi zostaje do mówienia. Przybyłem tutaj, ponieważ słyszałem nieraz, iż Natty mieszkał nad brzegami tego jeziora, znalazłem go w samej rzeczy, okazującego w skrytości najczulsze starania dawnemu swemu panu; sam bowiem nie mógł znieść myśli, aby człowieka, na którego cały lud niegdyś patrzał z uszanowaniem, wystawić światu na widowisko w takim stanie, do jakiego wiek i nieszczęścia go przywiodły.
— I cóż natenczas uczyniłeś?