Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/466

Ta strona została przepisana.

— Tak więc sądzisz? — rzekła Elżbieta zlekka ściskając usta. — Lecz biedna Ludwika może mieć inne widoki. Może za moim przykładem chciałaby wyjść za mąż.
— Wątpię o tem; nadto, nie widzę tam nikogo, coby był jej godnym.
— Lecz nie w jednym Templtonie znaleźć męża, Oliwierze; są jeszcze inne kościoły prócz naszego Świętego Pawła.
— Inne kościoły! nie chciałabyś jednak usunąć od nas zacnego p. Granta?
— A dla czegóż nie, jeśli tego własny jego interes wymaga? Powinniśmy kochać przyjaciół naszych dla nich samych.
— Lecz zapominasz o folwarku.
— Mógłby go puścić w dzierżawę, jak to czynią inni.
— W końcu jakiż jest twój plan?
— Oto następny: ojciec mój na moją prośbę wyjednał wezwanie p. Granta na plebana do jednego miasta nad Hudsonem. Będzie tam żył przyjemniej niż w naszych górach, gdzie obowiązany jest ciągłe przedsiębrać wycieczki z jednej do drugiej osady; tam spokojniej przepędzi zimę swojego życia, a towarzystwo, w jakiem się znajdzie, poda mu środki do przyzwoitego postanowienia o losie córki swojej.
— Zaprawdę, dziwisz mię Elżbieto. Nigdym nie podejrzewał w tobie widoków tak głębokich.
— Mogą one być głębsze niżeli wyobrażasz sobie, — odpowiedziała z uśmiechem, — lecz taka jest moja wola Effinghamie, i potrzeba, abyś się jej poddał. Czyliż mój ojciec ciebie nie uprzedził, iż rządzić będą tobą, jakem nim rządziła?
Oliwier ściśnieniem jej ręki na to odpowiedział, a ponieważ przybyli w tej chwili do kresu przechadzki, pasmo innych myśli położyło koniec tej rozmowie?
Dodamy tylko w tem miejscu, iż Elżbieta bez wielkiego trudu odkryła tajną skłonność przyjaciółki swojej ku