Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/69

Ta strona została przepisana.

dzoną na długim do trzech stóp cybuchu, to nareszcie na p. Granta, który przewracał z uwagą jakiś rękopism; tona Pettibonę, która skrzyżowawszy ręce na piersiach, przypatrywała się ubiorowi swojej młodej pani, z miną razem zazdrość z podziwieniem wyrażającą, to wreszcie na Beniamina, który rozstawiwszy nogi i chwiejąc ramionami, kołysał swoją niziutką kwadratową urodę, z obojętnością człowieka, z widokiem ran oswojonego.
Żadna z tych osób nie zdawała się być raniona; operator zaczął wolniej oddychać, a sędzia zbliżywszy się ku niemu, rzekł, biorąc go za rękę.
— W porę przybywasz, zacny doktorze, istotnie w porę, albowiem, oto jest młodzieniec, którego ja, strzeliwszy do daniela, miałem nieszczęście ranić i który potrzebuje pomocy pańskiej.
Oczy Todda poszły w kierunku wskazanym mu ręką Marmaduka, i postrzegł młodego myśliwca, zdejmującego z siebie surdut, pod którym miał odzież z grubego sukna fabryki krajowej, która nową się prawie być zdawała, zabierał się już do zdięcia jej także, kiedy rzuciwszy trafem oczy na Elżbietę, nieco się zarumienił, odmieniając natychmiast postawę.
— Widok krwi — rzekł — może zatrwożyć tę młodą damę. Lepiejbyśmy zrobili, wynosząc się do innego pokoju.
— Bynajmniej — zawołał doktor, który widząc że pacyent jego nie był człowiekiem znaczącym, zaczął odzyskiwać całą swoją śmiałość; piękne światło tego apartamentu będzie bardzo dogodnem dla operacyi.
Uwaga zrobiona przez młodego myśliwca, wyprowadziła Elżbietę z zamyślenia, w którem była pogrążona. Zarumieniła się nieco i skinąwszy na młodą dziewczynę, która jej miała służyć za pokojówkę, wyszła z salonu.
Wtenczas został się plac wolny doktorowi, który się do ranionego przybliżył; a różne osoby składające towarzystwo, otoczyły ich z wyrazem na twarzy, który okazywał mniej lub więcej uczucia, jakiego każdy z nich doznawał