w sędziego, jak gdyby usiłował czytać w głębi jego myśli. Ale brat mój powiada prawdę, ręka jego nie pozbawiła życia nikogo, tak, nikogo, nawet wtenczas, kiedy dzieci naszego potężnego ojca angielskiego rumieniły wody rzek naszych krwią jego ludu.
— Zapewne Johnie — rzekł p. Grant ze słodyczą — tyś nie zapomniał przepisów naszego boskiego Zbawiciela: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni?“ Jaki mógł mieć powód sędzia Templ ranienia młodzieńca nieznanego sobie bynajmniej, od którego nie dobrego ani złego spodziewać się nie może?
Indyanin słuchał go z uszanowaniem, nieprzestające wpatrywać się z uwagą w oblicze p. Templa i skoro Grant przestał mówić, wyciągnął rękę ku sędziemu i rzekł z naciskiem:
— Niewinnym jest, brat mój nie miał złych zamysłów.
Marmaduk przyjął z uśmiechem dobrotliwym rękę, która mu była podana, dowodząc przez to, że chociaż był zdziwiony podejrzeniami przez Indyanina powziętemi, wszakże najmniejszej za to urazy ku niemu nie żywił. Przez ten czas raniony poglądał na przemian na sędziego i na Mohegana z miną politowanie i wzgardę oznaczającą. Wreszcie po ukończonem pojednaniu się, John pomyślał o spełnieniu zajęcia się, którego dopełnić przybywał. Doktorowi Todd nie było bynajmniej markotno widząc, że dziki starzec na jego prawa następował. Ustąpił mu miejsca bez trudności i przestał na przemówieniu pół głosem do pan Le Quoi:
— Szczęściem się zdarzyło, żeśmy wyjęcie kuli odbyli przed tego starca przybyciem, ale teraz każda baba ranę tę opatrzyć potrafi. Rozumiem, że młodzieniec ten mieszka z Johnem i Nałtym Bumpo, a lepiej jest zawsze przystać na zachcenia chorego, kiedy to można bez niebezpieczeństwa uczynić.
— Tak doktorze, tak — odpowiedział Francuz — widziałem jakeś z wielką zręcznością kulę wydobył, i
Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/79
Ta strona została przepisana.