Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/84

Ta strona została przepisana.

tylko zatrzymamy u siebie ćwiartkę tylną. Możesz uważać jak gdybyś odbył dzisiaj grę szczęśliwą. Odebrałeś postrzał a wszelako ani zabitym ani ranionym nie jesteś. Ranę mu tutaj w pośród lasów tak dobrze opatrzono, jakby nie lepiej w szpitalu filadelfickim, a może i lepiej. Przedałeś za dobrą cenę swojego daniela, i jeszcze ci zostawią część jego większą z całą skórą. Słuchajno pani ochmistrzyni, dopilnuj, ażeby mu oddano skórę. A jeżeli zechcesz mi ją przedać, to połowę dollara zapłacę, bo jej potrzebuję dla przykrycia siodła, które dla mojej kuzynki Elżbiety robię.
— Dziękuję panu za jego szczodrobliwość i dziękuję niebu iż mię od większego nieszczęścia uchowało. Ale część daniela, którą zachowujesz dla siebie, jest właśnie taż sama co i mnie potrzebna.
— Która panu potrzebna! — rzekł Ryszard — to słowo trudniejsze jest do strawienia, niż rogi danielowe.
— Ta, która mi potrzebna — odpowiedział młodzieniec podnosząc głowę z dumą, jak gdyby chciał się przekonać, kto mu zaprzeczy tego, czego wymagał, ale spotkawszy w tejże chwili oczy Elżbiety, która patrzyła nań z podziwieniem, dodał tonem łagodniejszym:
— Jeżeli myśliwiec ma prawo do zwierzyny którą zabił, i jeżeli ustawy są za utrzymaniem tego prawa...
— I ustawy będą za tych praw utrzymaniem — rzekł Marmaduk, z twarzą podziwienie i smutek oznaczającą. Beniaminie, każ włożyć do powozu całego daniela. Ale potrzeba żebyśmy się jutro zobaczyli dla wynagrodzenia panu przygody, której się stałem niedobrowolną przyczyna. Jak go nazywają?
— Nazywam się Edward, panie, Olivier Edward. Nie trudno jest ze mną się widzieć, mieszkam ztąd niedaleko, i nie lękam się ukazać nie zraniwszy nikogo.
— Myśmy to pana zranili — rzekła Elżbieta — i jeżeli odmówisz przyjęcia dowodów naszego żalu, wiele mojemu ojcu umartwienia przyczynisz, miło mu będzie obaczyć się z panem jutro rano.