ciągu rozmowy, prowadzonej w języku indyjskim. — Ojcowie twoi przywędrowali od zachodu słońca na wybrzeża Wielkiej Rzeki[1], pokonali miejscowych mieszkańców i ziemię ich zagarnęli. Moi zaś ojcowie przybyli od wschodu, przez wielkie słone jezioro i uczynili toż samo.
— Ojcowie moi walczyli równą bronią z przeciwnikami — odparł Indyanin posępnie — tymczasem ogromna jest różnica pomiędzy strzałami naszemi, a ołowianemi kulami, któremi twoi biali bracia nas mordują. Wszak nie zaprzeczysz temu, Sokole-Oko. Wszyscy wojownicy mojego rodu przenieśli się jeden po drugim do krainy duchów. I ja niezadługo połączę się z nimi, a Unkas pójdzie za mną; nie pozostanie nikt z rodu wodzów; syn mój jest ostatnim z rodu Mohikanów.
— Unkas jest tu! — ozwał się w tej chwili głos trzeci w pobliżu — kto woła Unkasa?
W tejże samej chwili wyszedł z gęstwiny leśnej młody wojownik indyjski i usiadł na wybrzeżu obok ojca. Wkrótce potem obaj poruszyli się niespokojnie i nadsłuchiwać zaczęli.
- ↑ Błąd w druku; umieszczony jest odnośnik do przypisu, ale owego przypisu brak.