Noc tymczasem zapadła zupełnie, lecz mimo ciemności, myśliwiec trafił prosto do miejsca, gdzie pozostały przerażone kobiety. Mayor powtórzył im w kilku słowach całą rozmowę, pomógł im zsiąść z koni i pieszo doprowadził do brzegu strumienia.
— A co zrobimy ze zwierzętami? — zapytał myśliwiec
— Możemy je puścić na swobodę.
— Nie, lepiej w błąd wprowadzić tych hultajów, aby sądzili, że uciekacie konno. Ale co tam się w krzakach porusza?
— To źrebię.
— Musi zginąć — rzekł myśliwiec i pochwycił je za grzywę. — Unkasie nagotuj strzałę.
— Litości! — zawołał żałosnym głosem właściciel źrebięcia — oszczędźcie życie niewinnego stworzenia.
— Gdy idzie o życie ludzkie — rzekł stanowczym głosem myśliwiec — można poświęcić życie zwierzęcia.
Podczas, gdy wymawiał te słowa, zwierzę, zranione strzałą Unkasa, stanęło dęba, potem padło na kolana, a w tej chwili Wielki-Wąż utopił nóż w
Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.