czają się wojownicy indyjscy przed lub po walce.
Myśliwiec był niezmiernie ożywiony, nawet jedząc i pijąc, rzucał oczyma na wszystkie strony i pilnie nadsłuchiwał.
Nagle ozwał się w oddaleniu krzyk dziki, przeraźliwy, echo go powtórzyło. Wszyscy umilkli zatrwożeni.
— Co to może być? — zapytała Alicya półgłosem.
Ani myśliwiec ani Indyanie nie umieli na to odpowiedzieć; słuchali tylko z natężoną uwagą, czy dziwny krzyk się nie powtórzy. Potem wszyscy trzej porozumieli się w kilku słowach w języku indyjskim i Unkas wybiegł z jaskini otworem, wychodzącym od tyłu.
— Żaden z nas nie pojmuje co to być może — mówił myśliwiec — chociaż my dwaj starsi od lat trzydziestu przebywamy w tej puszczy. Cóż tam, Unkasie? — zapytał powracającego młodzieńca — czy widziałeś co? czy ogień nasz widać nazewnątrz?
Tamten odpowiedział w narzeczu indyjskiem, a myśliwiec mówił dalej:
— Niczego się nie dowiedział, ognia nie widać. Idźcie więc spocząć do dru-
Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.