giej jaskini, mniejszej nieco, która się z tą łączy. Jutro przededniem, zanim Huroni się przebudzą, musimy już być w drodze do fortu Edwarda.
Hejward zapalił gałąź sosnową, odprowadził obie towarzyszki do drugiej jaskini, którą mu wskazał myśliwiec i zapuścił zasłonę.
— Sądzę — rzekł — że możecie usnąć spokojnie w tej bezpiecznej kryjówce. Ci zacni ludzie będą czuwali nad waszem bezpieczeństwem wraz ze mną, a musicie być bardzo znużone.
Upłynęło kilka godzin. Księżyc zajaśniał na niebie, łagodnym światłem oblewając lasy i wody. Obie siostry usnęły przytulone do siebie, a Hejward, okrywszy je ciepłym szalem, położył się także u stóp skały. Dawid chrapał smacznie, tylko myśliwiec, którego Wielki-Wąż nazywał Sokole-Oko, czuwał z obu Mohikanami.
Gdy pierwszy promyk różowej zorzy zwiastował świt poranny, myśliwiec dotknął ramienia Hejwarda i przebudził go ze snu.
— Czas nam w drogę — szepnął — trzeba budzić panie i wsiadać do łódki; ja śpieszę po nią.
Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.