— Wiedziałem, że tak będzie — mruknął Sokole-Oko. — Te krótkie lufy nic nie warte — i rzucił pistolet na ziemię — ale nie stracicie na tem hultaje, ja wam potrafię dać radę.
Olbrzymi Indyanin rzucił się na niego, drugi jednocześnie przypadł do Hejwarda i rozpoczęła się straszna walka. Sokole Oko mocował się przez jakiś czas z przeciwnikiem, wytężając wszystkie siły; obaj starali się wzajemnie ubezwładnić. Natomiast Indyanin zachwiał się pod naciskiem silnych ramion myśliwca, który go przebił ostrym nożem.
Hejward przełamał miecz swój w czasie walki, ale udało mu się wyrwać nóż przeciwnika. Lecz tamten pochwycił go i dusił w objęciach, ciągnąc do brzegu skały; każdy usiłował zepchnąć drugiego w wodę, Hejward czuł, że palce Indyanina zaciskały mu gardło i przeszedł go dreszcz śmiertelny. Wtem nagle ręka przeciwnika opadła bezwładnie i stoczył się w głęboką otchłań wodną.
To Unkas przyszedł w porę z pomocą i głośnym okrzykiem wojennym obwieścił swoje zwycięstwo.
Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.