— A czy Mohikanie umieją pływać tak dobrze, jak przeciskać się przez gęstwiny leśne? Gdzie jest Wielki-Wąż?
— Umknął także wpław.
— A Jeleń-Chyży?
— Nie wiem, kogo nazywasz Chyżym-Jeleniem.
— Unkas, młody Mohikanin — rzekł Magua — w języku czerwonoskórych tak się zowie.
— Ten młodzieniec uratował się tak samo, jak i tamci.
Huroni czekali w milczeniu końca rozmowy, gdyż nie rozumieli po angielsku; ale gdy wódz im powtórzył słowa Hejwarda, wpadli w straszną wściekłość i podnieśli wrzask przeraźliwy. Uspokoiwszy się nieco, wyprowadzili więźniów z podziemia i kazali im wsiąść do łódki, za pomocą której dostali się na wysepkę. Jeden z Indyan wsiadł z nimi, jako sternik, reszta wskoczyła do wody i wpław zdążała za łódką. Wylądowano na tem samem miejscu, gdzie dnia poprzedniego spuszczał czółenko swoje myśliwiec. Konie Huroni zabrali po drodze. Potem gromadka dzikich się rozdzieliła; wódz wsiadł na wierzchowca Hejwarda i odjechał, zabierając z sobą
Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.