chwilą. Myśliwiec zaczął iść tak szybko, że komendant i Hejward zaledwie podążyć za nim zdołali. Po pewnym przeciągu czasu zwolnił znów kroku; nakoniec zatrzymał się, czekając na towarzyszów.
— Czuję Huronów w pobliżu — rzekł — drzewa zaczynają się przerzedzać, niebo ukazuje się ponad wierzchołkami, tam dalej musi być rozległa łąka; miejmy się na baczności, abyśmy nie wpadli przedwcześnie do obozu nieprzyjaciela. Potem zwracając się do Mohikanów, dodał: — Niech Wielki-Wąż wejdzie na ten wzgórek po prawej stronie, a Unkas na ten drugi po lewej, ja zaś pójdę środkiem szukać śladów.
Mohikanie spełnili rozkaz w milczeniu, a dwaj wojskowi poszli za myśliwcem. Drzewa przerzedzały się coraz więcej; po chwili myśliwiec zwrócił się na prawo, a majora prosił, aby zaczekał na niego na końcu lasu, gdzie rosły już tylko niskie krzaki. Hejward wszedł na niewielkie wzgórze, skąd rozległy i wspaniały widok roztaczał się na okolicę. Drzewa na znacznej przestrzeni były wycięte, a zachodzące słońce pada-
Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.