Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

— A jakimże sposobem pozwolono ci odejść swobodnie samemu? — zapytał Hejward.
Myśliwiec dotknął palcem czoła z uśmiechem znaczącym i rzekł.
— Indyanie nie czynią nigdy krzywdy ludziom, którym braknie tego...
Nadszedł tymczasem i pułkownik, zarzucono Dawida pytaniami, a on opowiedział, co następuje:
Magua początkowo ukrywał się w pobliżu twierdzy. Dopiero potem oddalił się niepostrzeżony. Nie zważał wcale na Dawida, który jechał w ślad za nim. Gdy przybyli do głównego obozu Huronów, Kora musiała odjechać do dalszej osady, gdzie był także i Dawid. Nie umiał jednak opowiedzieć dokładnie, jak wyglądali Indyanie tego plemienia. Gdy jednak Sokole-Oko zaczął się rozpytywać, jak się ci dzicy ubierają i malują, rzekł Dawid.
— Mało mnie wprawdzie obchodzą takie drobnostki, spostrzegłem jednak, że mają na ciele osobliwsze figury zwierząt.
— Może węże? — spytał myśliwiec.