ten czas stał zdaleka nieruchomy, schylony i przygnębiony, nie probując nawet ucieczki, poszedł teraz za nimi na skinienie starego wojownika. Hejward wcisnął się także do wnętrza chaty, gdzie zebrała się liczna gromada Indyan, wszyscy zasiedli dokoła i przez czas pewien panowało głębokie milczenie. Wreszcie jeden ze starszych wodzów podniósł głos, zwracając się do Unkasa.
— Delewarze! w plemieniu twojem niema mężnych wojowników, tylko same baby; a jednak ty postępujesz jak mężczyzna. Nie mogę cię poczęstować jedzeniem, bo musiałbym cię uważać potem za przyjaciela, lecz spocznij między nami do jutra rana, a usłyszysz swój wyrok. A teraz powiedz nam, jakim sposobem najdzielniejszy z Delewarów dostał się w nasze ręce?
— Bo gonił za podłym tchórzem i wpadł w zasadzkę — mówił Unkas, wskazując na młodzieńca, który stał w kącie, jakby przygnieciony swoją hańbą.
Wówczas ten sam stary wojownik, który przemawiał do Unkasa, zbliżył się do tego nieszczęśliwego z zapaloną
Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.