Magua i Unkas zmierzyli się oczyma. Młody Mohikanin, wyprostowany dumnie, z czołem podniesionem, z rozdętemi nozdrzami, wyglądał, jak bohater prawdziwy; posępne rysy Chytrego-Lisa natomiast przybrały wyraz radości i wykrzyknął z tryumfem:
— Jeleń Chyży!
Na to imię, dobrze znane, wszyscy wojownicy hurońscy powstali i otoczyli Unkasa, który ich mierzył pogardliwym wzrokiem, nie okazując najmniejszego wzruszenia. Magua podniósł rękę do góry, potrząsnął nią gwałtownie i strasznym głosem zawołał:
— Musisz umrzeć Mohikaninie!
Szybkim ruchem zrzucił z ramion skórę zwierzęcą, którą był okryty, jak płaszczem i wymachując rękami z żywością, opowiadał wszystkie powody zemsty, jaką poprzysiągł temu młodzieńcowi. Opowiadał, ilu dzielnych Huronów zgładziła jego ręka, ile klęsk sprowadziła na całe plemię.
— Kości niepogrzebane braci naszych wołają na nas, abyśmy je pomścili. On musi zginąć, ale w dzień biały, przy świetle słońca, nie trzeba, by cienie nocy okryły trwogę jego śmier-
Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.