Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

— Idźcie teraz prostą drogą, niezadługo napotkacie strumień, trzymajcie się jego brzegów, aż dopóki nie zobaczycie wodospadu. Wejdźcie wówczas na bliskie wzgórze, a ujrzycie ognie tego plemienia, gdzie przebywa Kora. Jeżeli to są rzeczywiście Delewarowie, nie uczynią wam krzywdy. Nieroztropnie byłoby uciekać dalej, bo Huroni niezadługo puszczą się w pogoń za wami, a wtenczas nie zdołacie się im obronić. Idźcie i niech Bóg ma was w swojej opiece.
— Jak to? chcesz nas opuścić? — zapytał ździwiony Hejward.
— Najdzielniejszy z Delewarów, ostatni potomek wielkiego rodu wpadł w ręce Huronów. Ja go uratować muszę. Gdybyś był zginął majorze, pomściłbym się krwawo; lecz Unkas nie będzie uwiązany do śmiertelnego pala, póki ja żyję i póki moja długa rusznica nie zmieni się w źdźbełko słomy.
Darmo Hejward i Alicya przedstawiali mu straszne niebezpieczeństwo, na jakie się narażał; myśliwiec był niewzruszony, uścisnął dłoń majora i pewnym krokiem poszedł ku mieszka-