Strona:PL Courtenay-Krzewiciele zdziczenia 005a.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Artykuł ten przeznaczyłem pierwotnie do warszawskiego »Ogniwa«. Niestety, jak to mówią Niemcy, robiłem rachunek bez karczmarza. Zapomniałem bowiem o zawodowych i urzędowych mordercach rytualnych wolnej myśli ludzkiej. Mnie samemu zdawało się, że w artykule niema nic gorszącego i obrażającego kogokolwiekbądź lub cokolwiekbądź; bystre jednak oko znawcy serc ludzkich wykryło całe ustępy niemożliwe ze stanowiska »bojaźni bożej« i nieposzlakowanej »prawomyślności«. Wskutek tego tylko początek mego artykułu mógł się ukazać w Nrze l-szym »Ogniwa« z r. 1904, chociaż i tu już wyrzucono dwa dość znaczne ustępy. Następnie pan cenzor usuwał nietylko wyrazy, wyrażenia i ustępy, ale nawet całe szpalty przeszło stuwierszowe. Nie ulega wątpliwości, że dzięki tym operacjom artykuł mój nabrał cech niewinności i »przyzwoitości«, obowiązującej, zdaniem cenzorów, każdego piszącego. Redakcja jednak nie mogła karmić czytelników resztkami i ochłapami, między któremi nie byłoby prawie żadnego związku; musiała więc, pod naciskiem siły wyższej (vis major), wstrzymać druk artykułu i zwrócić mi rękopis.
Nie pozostaje mi nic innego, jak z całej duszy podziękować p. cenzorowi za jego pieczołowitość i za jego usiłowania w przyuczaniu mię do szarego i bezbarwnego sposobu pisania. Ażeby zaś wiedziano i później, jacy to troskliwcy gospodarowali wszechwładnie w pewnej części Europy środkowej na początku wieku XX-go, postanowiłem wydrukować artykuł tam, dokąd już nie sięga ręka