Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/113

Ta strona została przepisana.

łzami, a ja się z niej naśmiewałem... Potem wybudowano tam kolej żelazną, jedną i drugą. W tem miejscu właśnie, gdzie stała chata, skrzyżowały się dwie linje kolejowe. Wówczas nagle wyrosło tam miasteczko. Przed siedmiu laty jeszcze, słyszysz, nie było tam nic prócz chaty. Przed dwoma laty osada miała już tysiąc ośmiuset mieszkańców. W tym roku, gdym tamtędy przejeżdżał, właśnie gdym tu zamierzał przybyć, było już pięć tysięcy. Za dwa lata będzie ich dziesięć...
Paweł Weyman pociągnął kłąb dymu z fajki, poczem mówił dalej:
— W miejscu, gdzie stała chata, są teraz trzy banki, każdy z kapitałem czterdziestu miljonów dolarów. Wieczorami o dwadzieścia mil dokoła widać lunę lamp elektrycznych z North Battlefordu. Miasto ma gimnazjum, które kosztowało sto tysięcy dolarów, szkołę normalną, przytułek, wspaniałe koszary straży ogniowej, dwie dzwonnice, urząd ministerstwa pracy, wkrótce zaś posiadać będzie tramwaje elektryczne. Pomyśl jeno! Tak, tak; tam, gdzie przed siedmiu laty rozlegało się wycie kujotów... Napływ osadników jest tak wielki, że ze spisem ludności nigdy nie można nadążyć. Za lat pięć, powiadam ci, będzie to miasto o dwudziestu tysiącach mieszkańców! A ta dziewczyna z samotnej chaty jest śliczną dziewiętnastoletnią panną. Rodzice jej zaś... Co tu dużo gadać; rodzice jej są dziś bardzo bogaci. Najważniejszą przecież w tem wszystkiem rzeczą jest to, że z wiosną mamy się pobrać. Chcąc się jej podobać właśnie, przestałem zupełnie polować. Ostatniem zwierzęciem, jakie zabiłem, była pewna wilczyca łąkowa. Miała właśnie małe. Helena wyhodowała i oswoiła jedno z wilcząt. Dlatego też z pośród wszystkich stworzeń Wildu najbardziej lubię wilki. I spodziewam się, że owe dwa, o których mówimy, nie dadzą się schwytać w twe potrzaski, ani ich nie zgładzisz swemi trutkami.