Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/127

Ta strona została przepisana.

zdami. Węch i słuch zaostrzały się jej coraz bardziej. Zwęszyć teraz mogła za wiatrem oddalonego o dwie mile karibu, a człowieka poczuć na znaczniejszą jeszcze odległość. W ciszy nocnej pół mili słyszała rzucanie się pstrąga w strumieniu.
W czasie polowania stawała się też dla towarzysza cenną pomocnicą. Jej zadaniem było teraz zwęszenie zwierzyny i wskazanie na nią Kazanowi, który na niezawodnem jej powonieniu polegał całkowicie. Próbowała też mimo ślepotę puszczać się w pogoń za spłoszoną przez się zwierzyną. Czyniła to jednak bez powodzenia.
Wyjątkowe okoliczności, w jakich się oboje znaleźli, sprawiły, że stadło ich stało się związkiem nie na jeden tylko okres godów miłosnych, lecz że trwać miało nazawsze. Kazan w czasie łowów nie mógł się przecież obyć bez Szarej Wilczycy, Szara Wilczyca zaś pojęła w swojej ślepocie, że bez Kazana zginęłaby niechybnie.
Towarzysz jej był dla niej odtąd całem jej życiem. Pieściła go też i troszczyła się oń nieustannie. Jeśli niekiedy warczał na nią w przystępie złego humoru, nie szczerzyła nań kłów, lecz pokornie chyliła łeb ku ziemi. Ciepłym, wilgotnym językiem topiła sople lodu, przymarzające w czasie łowów do sierci między paluchami łapy.
Pewnego dnia, gdy sobie wbił drzazgę w poduszkę stopy, lizała mu dopóty miejsce obolałe, aż wreszcie z upływem krwi dobyła koląca drzazgę. W czasie spoczynku kładła zawsze swój śliczny oślepły łeb na grzbiecie albo na karku Kazana.
Okolica obfitowała w drobną zwierzynę, a w dziupli w wypróchniałym pniu drzewnym było zacisznie i ciepło. Polując nawet, zrzadka tylko zapuszczała się para poza granice rozległych moczarów. Niekiedy z oddali, z obszernych równin lub ze wzgórzy na widnokręgu dochodziło ich ujadanie