Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/140

Ta strona została przepisana.

stary łoś zdołał wreszcie wyrwać się obu napastnikom, musiał się znów uznać za zwyciężonego i jął ponownie uciekać.
Kazan i Szara Wilczyca, nie wystawiając już bezużytecznie swej skóry na szwank, ruszyły w ślad za zwierzem. A stary łoś ledwie się wlókł. Z rozszarpanego biodra, z podgardla płynęła mu krew. Na lewą nogę, u której Szara Wilczyca przegryzła mu ścięgno, utykał straszliwie.
Po kwadransie znowu przystanął. Uniósł z wysiłkiem zwisający mu łeb ku górze i rozejrzał się dokoła. Poczem znów łeb opuścił ku ziemi. Nie był to już dumny władca rozległych pustkowi, niezwciężony nigdy od lat dwudziestu. Cały olbrzymi tułów jakby się poczynał zapadać. W zmętniałych ślepiach przygasł mu dawny błysk groźby i wyzwania.
Oddech starego byka zmienił się w głośne, urywane rzężenie. Ostry szpic rogów młodego łosia wbił mu się aż do płuc. Myśliwiec o pewnem doświadczeniu domyśliłby się tego niezwłocznie; Szara Wilczyca też dobrze o tem wiedziała. Wespół z Kazanen zaczęła teraz krążyć dokoła starego króla Wildu, czekając, aż zwali się na ziemię.
Chwila ta wszakże nie odrazu nadeszła. Raz, dwa razy, dziesięciokroć, po dwadzieścia razy opisała wygłodniała para żarłoczny krąg dokoła łosia, a w środku stary byk wciąż się okręcał na miejscu, ponuro spozierając na napastników.
W południe nic jeszcze się nie zmieniło. Szara Wilczyca i Kazan zatoczyły dokoła łosia sto, dwieście i więcej kręgów. Mróz ku zachodowi słońca brał coraz większy, to też krągła ścieżka na śniegu, po której chodziły ciągle pies i wilczyca, zdeptana czterema parami łap, zdawała się jakby wykuta w lodzie, — a stary łoś krwawił wciąż, krwawił coraz obficiej. Odwracała się w owej chwili jedna