Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/142

Ta strona została przepisana.
WOŃ UBITEJ ZWIERZYNY

Po zgonie łosia, Kazan, wyczerpany do cna, opadły z sił pod wpływem mrozu i głodu, położył się na okrwawionym śniegu. Nie był nawet w stanie rzucić się na jadło.
Szara Wilczyca, przewyższająca go wytrzymałością, skoczyła na olbrzymie cielsko byka i poczęła zajadle rwać grubą skórę na karku, chcąc obnażyć ciepłe jeszcze mięso ubitej zwierzyny.
Wreszcie dokazała swego, ale sama nie zaczęła jeść, podbiegła naprzód do Kazana, skowycząc zcicha, obwąchując mu pysk i trącając go zlekka barkiem. Podniósł się wreszcie, a wówczas poprowadziła go ku smakowitej strawie. Długo ucztowały tam potem oba stworzenia.
Dopiero, gdy ostatnie blaski chmurnego dnia Północy zagubiły się gdzieś w gęstniejących z nocą mrokach, pies i wilczyca porzuciły swą zdobycz. Obżarte były aż po grdyki, tak, że im zapadnięte boki znowu się zaokrągliły.
Wiatr nieco ucichł. Chmury, włóczące się przez cały dzień po niebie, rozproszyły się gdzieś, aż, noc stanęła teraz jasna, w księżycowem świetle. Z łagodnem lśnieniem księżyca zlewać się wnet poczęła rozedrgana zorza północna, ogarniając pół nieba, hen, ku biegunowi. Jej daleki monotonny pogłos, podobny do skrzypienia stalowych płóz po zmarzłym śniegu, doleciał wnet uszu zmorzonych snem Kazana i Szarej Wilczycy.