Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/179

Ta strona została przepisana.

cofnął. Popatrzał na leżącego przed nim nieruchomo ptaka o poszarpanem upierzeniu. Whiskey-jack był już nieżywy.
W swej pierwszej bitwie odniósł wilczek zwycięstwo, nie dziw też, że zbudziła się w nim odtąd niezmierna duma. Nie będzie już w Wildzie pasorzytem. Uczynił pierwszy krok w bezlitosnym mechaniźmie dzikiego życia. Zabił.
W godzinę potem Szara Wilczyca idąc za śladem, znalazła go na tem samem miejscu. Z wielkiej sójki kanadyjskiej zostały jeno strzępy; pióra rozproszone były po ziemi. Bari zaś z umazanym krwią pyszczkiem leżał w triumfie, wypoczywając, na wprost szczątków swojej ofiary.
Szara Wilczyca odgadła wnet wszystko i jęła pieścić swe małe. Wzięła je potem ze sobą, wilczek zaś poniósł ojcu w pyszczku pióro zwyciężonego ptaka.
Od owej chwili łowy stały się najwyższą rozkoszą wilczka. Jeśli nie spał w dzień na słońcu lub nocą w dziupli drzewnej, szukał wszystkiego, co żyło, a coby mógł zamordować.
Wymordował też całą rodzinę myszy leśnych. Jedną z łatwiejszych zdobyczy były łosie ptaki, które podchodził pod wiatr i których coś trzy ubił w ciągu kilku dni. Mniej mu się powiodło z gronostajem, który go ugryzł boleśnie i uciekł, dawszy mu zaznać pierwszego posmaku porażki.
Przejął się nią ogromnie i trapiąc się przez kilka dni, zachowywał się znacznie spokojniej i mniej napastliwie. Pojął też, że z pośród zwierząt Wildu należało się mieć na ostrożności wobec tych, które jak i on posiadały ostre zęby. Pojął również, że nie one to stanowić mogły pożywienie. Istotnie też, spotkawszy po pewnym czasie kota-rybojada, jak i on poszukującego strawy, pozwolił mu przejść spokojnie, nie zaczepiając go