Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/180

Ta strona została przepisana.

wcale. A kot-rybojad, niemniej przezorny, postąpił w ten sam sposób.
Z każdym dniem pozyskiwał też wilczek coraz to nowe wiadomości. Instynkt szepnął mu, nim nawet zaznał, jak smakują palące kolce, iż należy się strzec jakiegokolwiek zetknięcia z jeżozwierzem.
W wyprawach swych zapuszczał się stopniowo wilczek coraz dalej i coraz to dłużej przebywał zdala od rodzinnego schroniska. W początkach, gdy wilczek się zapóźniał, Szara Wilczyca silnie się niepokoiła. Zwolna jednak przestała się o to troszczyć. Takie bo są prawa przyrody.
Nadeszło wreszcie pewne popołudnie, gdy Bari zapuścił się dalej, niż kiedykolwiek. Upolował królika, posilił się nim i wypoczywał w tem samem miejscu, aż do zmierzchu.
Wzeszedł potem księżyc w pełni, olbrzymi i zloty, zalewając równiny, lasy i szczyty wzgórz poświatą, równą prawie jasności dziennej. Noc była cudowna. Bari pojrzał na księżyc i ruszył w drogę, hen w dal, nie myśląc już o rodzinnem schronisku.
Szara Wilczyca czuwała całą noc, wyczekując powrotu syna. Gdy wreszcie wzeszło słońce, przysiadła na zadzie i podniósłszy oślepłe oczy ku niebu, zawyła długo i przeciągle.
Bari dosłyszał wycie, ale nie odpowiedział na nie. Już był dorosły. Przyroda brała go w swe objęcia. Rozwierał się teraz przed wilczkiem nowy świat i nowe życie. Rodziców swych pożegnał raz na zawsze.