Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/209

Ta strona została przepisana.

podbiegunowego lisa o czerwonych ślepkach. Spiczastym pyskiem zataczała powoli krąg, idąc za kołowaniem Mac Triggera. Posłyszała, jak o jakieś trzysta jardów sucha gałąź zatrzeszczała pod stopami zbliżającego się człowieka. Następnie doleciał ją metaliczny dźwięk strzelby, gdy Sandy zaczepił nią o pień młodej brzózki. Trąciła barkiem Kazana i oba stworzenia ruszyły bezszelestnym truchtem w przeciwnym kierunku.
Sandy podchodził długo, niekiedy czołgając się jak wąż, ale nie znalazł nic. Po godzinnem bezowocnem polowaniu zawrócił wreszcie do rzeki i do pirogi. Tam dopiero zaklął jak czart, a zła gęba wykrzywiła mu się paskudnie. Wilki powróciły były znowu poza jego plecami do wodopoju. Ponad wszelką wątpliwość świadczyły o tem nowe, świeże ślady.
Wnet jednak zaśmiał się pod nosem, wydobył z łodzi worek podróżny, wyciągnął go na brzeg i wydostał zeń niewielką gumową torebkę.
Z torebki wydobył wreszcie flaszkę hermetycznie zamkniętą, w której były kapsułki żelatynowe. Każda z tych kapsułek zawierała pięć pastylek strychniny.
Nad brzegami Yukonu opowiadano sobie tajemniczo o owych pastylkach. Zapewniamo między innemi, że posiadacz ich kiedyś, chcąc je zapewne wypróbować, wrzucił jedną z nich do filiżanki kawy, którą poczęstował swego znajomka. Nie dowiedziono mu jednak tego nigdy.
Co wszakże było rzeczą pewną, to to, że Sandy Mac Trigger był jako myśliwy mistrzem w posługiwaniu się trutkami. Zdobył w ten sposób tysiące lisich futer, teraz też śmiał się cichaczem na myśl, o ileż łatwiej będzie mu się rozprawić przy pomocy owego niewinnego środka z ową parą wilków, które sobie drwiły zeń najwyraźniej.